niedziela, 31 sierpnia 2014

Krótko o… : wczorajszej kanonizacji.



Piękny mieliśmy wczoraj dzień. Już pal licho tego Tuska, ważniejsze, iż każdy zwolennik jasnej strony mocy wreszcie mógł wskazać palcem na znajdującego się najbliżej prawicowca i bezkarnie zakrzyknąć: skucha!

Tuż po wczorajszej kanonizacji Tuska ruszyła fala ataków wymierzonych w tych, którzy dotychczas krytykowali działania lidera Platformy Obywatelskiej na arenie międzynarodowej. Skoro pana premiera wybrano na przewodniczącego Rady Europejskiej, to chyba jest to najlepszy dowód na to, że te siedem lat rządów PO umocniło pozycję Polski w Unii – głoszą światli dziennikarze i politycy. I tak jak prawica dzięki konfliktowi na Ukrainie mogła wykazywać głupotę i naiwność „salonu” w tym, jak do tej pory jego członkowie traktowali Putina i Rosję, tak samo teraz mainstream ma okazję do obicia prawicowych publicystów Tuskiem i jego wspaniałą i mądrą polityką zagraniczną.

Tymczasem tezę o „udowodnieniu prawicy, że się jednak gruntownie myliła”, można obalić jednym, bardzo prostym argumentem.

Krytycznie nastawieni do Tuska dziennikarze przeważnie nie szczędzili i Unii Europejskiej równie gorzkich słów. Opisywali ją jako organizację zbyt zbiurokratyzowaną, zideologizowaną i rządzoną przez cynicznych, oderwanych od potrzeb zwykłych ludzi polityków. Jeśli przyjąć więc, iż Tusk jako członek europejskiej elity uosabia wszelkie trawiące UE patologie, to chyba logiczne, że nadaje się do pełnienia w niej wysokich funkcji, prawda? Prawicowi dziennikarze nie muszą więc bezsensownie kluczyć, przerażeni wizją, iż jednak mogli nie mieć racji. Przecież krytyka Tuska, Unii i wyboru lidera PO na przewodniczącego Rady Europejskiej jest spójna i logiczna.

Niedostrzeżenie tak prostego faktu wyraźnie sugeruje, iż niektóre osoby niezbyt serio podchodzą do wygłaszanych przez siebie poglądów. Ktoś, kto nie jest w stanie natychmiast skontrować tak banalnych zarzutów, najwyraźniej prezentowanej przez siebie wizji świata nie oparł o setki godzin dyskusji, własnych przemyśleniach, czy wglądu w literaturę fachową. Ot, po prostu w którymś momencie swojego życia dokonał pragmatycznego wyboru, bo przecież dziennikarz musi reprezentować którąś ze stron konfliktu, no nie?

Warto o tym pamiętać, albowiem wielu publicystów-celebrytów przy wciskaniu zwykłym ludziom kitu lubi zarzekać się, iż stoi po stronie prawdy i postąpić inaczej niż mówią najzwyczajniej w świecie się nie da.

Zwykły człowiek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz