piątek, 1 sierpnia 2014

Na przyszłość polecam umrzeć



W ogóle nie przejmuję się wysokością mojej przyszłej emerytury. Niech sobie ZUS upada, całe lata pracowałem na umowie cywilnoprawnej, więc nawet składki nie pójdą w moim przypadku na marne. Nie boję się głodu, żebrania o grosze na ulicy, czy spędzania starości jako ochroniarz w supermarkecie. Jestem absolutnie, w stu dziesięciu procentach przekonany, że do tego czasu już dawno zostanę pochowany pod jakimś płotem, ewentualnie poproszę, by z moich książek usypano stos i spalono mnie na nim. Dotrwanie do emerytury odczułbym jako olbrzymie rozczarowanie. Zresztą w ciągu kilkudziesięciu następnych lat i tak wiek emerytalny zostanie wydłużony, a mojemu pokoleniu przyjdzie tyrać co najmniej do siedemdziesiątego piątego roku życia. Na co to komu? Warto to się tak męczyć? Jasne, że nie. Tym z was, którzy jednak dociągną do tego wieku, już teraz ślę wyrazy szczerego współczucia. 

No to po zabawie. Termin składania deklaracji dotyczących chęci pozostania w Otwartych Funduszach Emerytalnych właśnie minął. Na taki krok zdecydowało się podobno ok. 1,5 mln. naszych rodaków. Zgodnie z przewidywaniami, już znaleźli się tacy, którzy forsują hasło „Polacy wybrali ZUS, na OFE postawili nieliczni”*. A gdyby tak odwrócić całą procedurę, tak, by to przeniesienie całości funduszy do ZUS-u wymagało złożenia stosownego oświadczenia? Rzecz nie do sprawdzenia, ale byłbym w stanie postawić całą jędrność swojego ciała za tym, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie uzbierałby nawet 100 tys. takich deklaracji. 

Trudno, mniejsza z tym.

Komentując hecę, jaka rozpętała się wokół Otwartych Funduszy Emerytalnych, większość publicystów jak zwykle skupiła się nie na tym, na czym powinna. Tu już nie chodzi wyłącznie o wykazanie wyższości OFE nad ZUS-em. Demontaż II filaru swoim znaczeniem zdecydowanie wykracza poza tematykę naszych przyszłych emerytur. Ta jedna decyzja idealnie bowiem obrazuje, w jak skandaliczny sposób zarządzane jest państwo Polskie. Krótkowzroczność, buta, nieliczenie się z nikim i niczym, bylejakość w tworzeniu prawa i absolutna pogarda żywiona wobec obywateli – dzięki wielkiej rozprawie z OFE zwykły człowiek mógł ujrzeć, jak w jego imieniu sprawowana jest władza w naszej biednej ojczyźnie. 

Wrogowie publiczni

Co było pierwsze, jajko czy kura? W przypadku OFE rozwiązanie zagadki wydaje się banalnie proste. Wpierw powstał pomysł na likwidację Otwartych Funduszy, dopiero później zaś dorobiona została do tego ideologia. Oczywiście normalnie powinno to się odbywać na odwrót, jednak przy chęci przeprowadzenia analizy całej tej sprawy logika i racjonalne myślenie do niczego się nie przydadzą.

Przez wiele lat Otwarte Fundusze działały nie niepokojone przez nikogo. Ani się na nie skarżono, ani też ich nie chwalono. Stanowiły jedne z tysięcy instytucji, których istnienia na co dzień nawet sobie nie uświadamiamy. Zresztą, żyjąc w cieniu znienawidzonego ZUS-u naprawdę trzeba zaliczyć spektakularną wpadkę, by skupić na sobie gniew ludu.

Aż tu pewnego dnia, ot, tak po prostu, okazało się, że Otwarte Fundusze to syf  i gnój. Na dodatek to Siedlisko Pierwotnego Zła w dużej mierze odpowiedzialne jest za generowanie długu publicznego. Pytanie brzmi, jakim cudem wcześniej nikt nie dostrzegł tej ekonomicznej piątej kolumny, tak skutecznie dewastującej finanse naszego państwa?

No dobrze, ale w czym właściwie przejawiała się niszczycielska działalność Otwartych Funduszy?

Gdyby odkryto, że w ramach OFE dochodziło do defraudowania pieniędzy obywateli, marnowania ich składek lub innych, wysoce szkodliwych procederów, likwidacja złodziejskich instytucji wydawałaby się rzeczą oczywistą. Jakimi jednak posłużono się argumentami? Pierwszy z brzegu: zyski wypracowane w ramach Otwartych Funduszy Emerytalnych nie będą tak wysokie, jak to obiecywano te kilkanaście lat temu. Emerytura wśród palm? Niestety, reklamy kłamały, pracownicy OFE kłamali, aż tak wielkich sum drogi obywatelu nie otrzymasz.

Proszę państwa, to jest tak żałosne, że aż śmieszne. Zwłaszcza, iż po demontażu II filaru nasze pieniądze powędrują do ZUS-u. Tak, do tego samego ZUS-u, w ramach którego jedyne, czego może być pewni, to fakt, iż… przyszłe emerytury będą o wiele niższe od tych, które są wypłacane obecnie! Różnica? ZUS niczego nie obiecywał. Właściwie, to nawet gdyby padły jakieś uroczyste przyrzeczenia, to i tak nikt by w nie nie uwierzył.   

Staropolskie „jakoś to będzie”

Zresztą, już pal licho ocenę samych Otwartych Funduszy, ale nie sposób nie poczuć zgrozy na myśl, iż jedna z kluczowych swego czasu reform została błyskawicznie zaorana wyłącznie po to, by nasz rząd mógł poradzić sobie z bieżącymi bolączkami.

No dobrze, kasa być może faktycznie się nie zgadzała i, by uniknąć spektakularnej katastrofy, postanowiono jakoś temu zaradzić. Postanowiono więc poświęcić reformę emerytalną przyklepaną jeszcze za czasów rządu Jerzego Buzka, tym samym za uzyskane w ten sposób fundusze odkładając ekonomiczny kataklizm państwa Polskiego w czasie. Gdybym zobaczył, iż obecna władza potrzebowała tych pieniędzy, by kupić sobie nieco spokoju na opracowanie planu naprawczego, który miałby zapobiec potencjalnym tąpnięciom w przyszłości, natychmiast rozgrzeszyłbym Donalda Tuska i jego ludzi. Miesiące jednak minęły, rozboju już dokonano, forsę przetransferowano i…

I zostawiono wszystko tak, jak było do tej pory. To wciąż ten sam, niewydolny system, przez który za paręnaście lat będziemy płakać po nocach i z rozpaczy wyrywać sobie włosy z głowy. Nie zrobiono absolutnie nic, by zmienić naszą smutną przyszłość. Co więcej, jakoś nie słychać, by w odpowiednich ministerstwach rodziły się pomysły mające całej tej kaszanie zaradzić.

Tak się u nas robi prawo, tak się myśli o przyszłości. Rządzący wybrali najprostszy możliwy do zrealizowania scenariusz, kultywując w ten sposób najpopularniejszy w Polsce model zarządzania państwem: od kryzysu do kryzysu.  

Donald Tusk ludzkim panem

Jakby tego wszystkiego było mało, Donald Tusk z pełną powagą przekonywał na jednej z konferencji prasowych, że wszystko to, co zrobił z OFE, uczynił wyłącznie… dla naszego dobra! ZUS bowiem to bezpieczeństwo i gwarancja, że coś tam nam łaskawie państwo na starość rzuci, a z tymi Otwartymi Funduszami to nigdy nic nie wiadomo, czy nas chciwi bogacze z OFE nie oskubią w jakiś chytry sposób.

Oczywiście, często pojawia się argument, iż państwo przestanie wypłacać emerytury dopiero wtedy, gdy samo zniknie z powierzchni Ziemi. Nie czarujmy się jednak, nie o naszą spokojną przyszłość tu chodzi. Gdyby bowiem za kadencji tego rządu doszło do poważnego ekonomicznego krachu, całe zamieszanie mogłoby się nawet skończyć Trybunałem Stanu dla co najmniej kilku reprezentantów elity władzy.

Słuchając wywodu pana premiera po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z faktu, iż jemu już nawet nie chce się wymyślać wiarygodnych kłamstw. Czy mu uwierzymy, czy też nie, co to za różnica? Najgorsze jednak jest to, iż koniec końców… Tusk miał rację. Faktycznie, silenie się na udawanie szacunku wobec własnych współobywateli okazało się zbędne.

Tuska nie usprawiedliwia nic. Smutek jednak ogarnia mnie na myśl, że szanowny pan premier w swojej pogardzie do narodu aktywnie wspierany jest przez właściwie wszystkich politycznych liderów w tym kraju.

A teraz spójrzcie raz jeszcze na tytuł tego artykuły. Niestety, lepszej i prawdziwszej puenty nie jestem w stanie wymyślić.
Zwykły Człowiek 

* http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1587941,1,polacy-wybrali-zus-na-ofe-postawili-nieliczni.read

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz