poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Ateiści, przestańcie wychodzić z domów!



Zawsze ceniłem pana Pawła Lisickiego, uważając go za osobę rozsądną. Tymczasem po przeczytaniu jego wstępniaka w najnowszych numerze „Do rzeczy” pojąłem, jak bardzo myliłem się w tej kwestii. Pan Lisicki okazał się zwykłym fanatykiem, gardzącym każdym, kto nie popiera jego poglądów.

Wszystko zaczęło się od słów Richarda Dawkinsa, który stwierdził, że „brak aborcji płodu z zespołem Downa jest czymś niemoralnym”. Tą jedną wypowiedź redaktor Lisicki wykorzystał do wysmarowania obrzydliwego tekstu (tu możecie go znaleźć), w którym wszyscy nieomal ateiści zostali przedstawieni jako moralni kalecy. Zdaniem redaktora naczelnego „Do rzeczy” bez odwoływania się do Boga nie można mówić o godności ludzkiej, sam zaś ateizm nieuchronnie prowadzi do uznania człowieka za nic niewarty kawał mięsa.

O sporze pomiędzy ateistami a ludźmi wierzącymi napisano dziesiątki tysięcy książek i artykułów, Internet zaś po brzegi wypełniony jest bluzgami jednych przeciwko drugim. Nie widzę sensu, by wałkować to, co i tak już zostało przerobione na wszelkie możliwe sposoby. Z chamskimi, łajdackimi argumentami stosowanymi przez Lisickiego rozprawiono się już dawno, po co więc wywarzać otwarte drzwi?

Co innego mnie zastanawia i nie daje spokoju.   

Nie wierzę w Boga, ani w żadną siłę wyższą. Nie wierzę w świętych, życie pozagrobowe, diabła, aniołów i co tam jeszcze znajduje się w pakiecie. Nie wierzę i nie zanosi się na to, bym prędko uwierzył. Przykro mi, nic na to nie poradzę. I teraz co zdaniem pana Lisickiego powinienem zrobić? Przyjąć na siłę jego religię, bo inaczej stanę się jednym z elementów piekielnej machiny zagłady? Udawać, że nagle spłynęła na mnie łaska i coś, co do tej pory uważałem za stek mniejszych lub większych bzdur, nagle zyskało sens? Zgrywać nawróconego? Przecież to nic nie da. Zgodnie ze sposobem myślenia redaktora naczelnego „Do rzeczy”, nie wystarczy popierać zasad wprowadzanych do życia społecznego przez katolików. Jeśli bowiem za owym poparciem nie idzie głęboka wiara w ich boski, niezmienny charakter, to w każdej chwili możemy zmienić zdanie i dokonać wymiany jednych postulatów na inne.

Wygląda na to, że każdy, kto nie dostąpił łaski wiary, stanowi zagrożenie dla świata i nic na to się nie da poradzić. Żadne obietnice poprawy i rychłego nawrócenia nic tu nie pomogą. Jestem jednak przekonany, iż miłosierdzie pana Lisickiego jest wielkie i o żadnym nawoływaniu do czystek mowy być nie może.

A gdybyśmy tak my – ateiści - przestali wychodzić z domów? Czy takie rozwiązanie wystarczyłoby, panie Pawle?

Zwykły Człowiek

2 komentarze: