Każdy
z was nieraz już słyszał o tym, jak to zasiłki dla bezrobotnych powodują, iż
olbrzymiej liczbie Polaków nie chce się pracować. Jeśli ktoś posługuje się
właśnie takim argumentem w dyskusji, znaczy to, że nawet nie chciało mu się
wcześniej zweryfikować powtarzanych przez siebie kłamstw. Wizja śmierdzących
leni, siedzących od kilku przynajmniej lat w domu i pobierających od państwa
pokaźne sumy, zrodziła się z niewiedzy, złej woli i zwyczajnego draństwa
domorosłych neoliberałów.
Czy przyznawanie zasiłków może prowadzić do patologii i zniechęcania ludzi do podjęcia uczciwej pracy? Owszem, może. Tylko mówimy tu o sytuacjach, które w Polsce nie mają miejsca. Silny, zdrowy chłop, który brzydzi się zasuwania na magazynie, nie może nagle stwierdzić, iż woli siedzieć na bezrobociu i pobierać regularnie pieniążki z Urzędu Pracy. Żeby w ogóle marzyć o jakimkolwiek wsparciu, trzeba spełniać szereg kryteriów, a i tak pomoc udzielona przez państwo w najbardziej optymistycznym (i cholernie rzadkim) przypadku trwa około roku.
Jak zostać nierobem
Przez całe swoje
dorosłe życie pracowałem na umowach cywilnoprawnych. I wiecie co? Mimo, iż
sześć ostatnich lat spędziłem w jednej firmie, to w przypadku zwolnienia nie
przysługuje mi nic. Żadnego zasiłku, niczego. By uzyskać wsparcie finansowe,
musiałbym być przez ten ostatni rok zatrudniony na umowę o pracę. Bez tego ani
rusz. Co więcej, jeśli owa umowa zostałaby rozwiązana z mojej winy, lub za
porozumieniem stron, prawo do zasiłku zyskałbym po upłynięciu sześciu kolejnych
miesięcy. Oczywiście, jak powszechnie wiadomo, dla polskiego lenia głodowanie
przez tak krótki okres czasu to nic, a już na pewno nie zmobilizuje go do podjęcia
innej pracy! W końcu lepiej położyć łapę na państwowej kasie, prawda?
No dobrze, załóżmy, że
jednak nasza lewacka dusza nie została sprowadzona na drogę prawości i
liberalizmu i przyznano nam pomoc finansową. Chwyciliśmy Pana Boga za pięty i
już nigdy nie będziemy musieli pójść do pracy! A przynajmniej przez najbliższe
180 do 365 dni, gdyż na tyle przewidziany jest okres pobierania zasiłku
(uzależniony od skali bezrobocia, jakie panuje w danym powiecie). Nadal za
długo? Nierobom w dupach się poprzewraca od takiej ilości wolnego czasu? To
poczytajcie dalej:
Gdybym teraz poszedł do
Urzędu Pracy, z całą pewnością zostałbym olany. Oferty dostawałbym rzadko i
nikt by na mnie nie naciskał, bym je przyjął. Dlaczego? Ponieważ nie
przysługuje mi zasiłek dla bezrobotnych. Ci, którzy jednak przyjmują pieniądze
od państwa, już w tak komfortowej sytuacji nie są. Trzy razy odmówisz pójścia
do wskazanej przez Urząd roboty i wylatujesz. A już oni tam się postarają,
żebyś jak najszybciej przestał figurować na ich liście.
Armia ludzi na zasiłkach?
To tylko kilka punktów
zamieszczonych na stronie jednego z powiatowych Urzędów Pracy. Tych obostrzeń
jest więcej i jeśli ktoś chce się w nie wgryźć, proszę bardzo. Chciałem tylko
pokazać, jak nasze "rozbudowane państwo socjalne" rzekomo rozrzuca
forsę na prawo i lewo.
Oczywiście, możemy podyskutować
o moralnej stronie przyznawania zasiłku bezrobotnym. Wielu jest takich, którzy
uważają, iż jakakolwiek, nawet najskromniejsza pomoc ze strony państwa jest nie
do pomyślenia. Jednak twierdzić, że w naszych polskich warunkach rozpieszczamy
w ten sposób ludzi i uczymy ich jak się byczyć...
Cóż, można i tak.
Przecież poglądy lepiej budować w oparciu o ładne hasła, którymi łatwiej
nawalać swojego konkurenta po łbie, niż o fakty, prawda?
Na koniec zaś polecam
mały eksperyment: zacznijcie wypytywać waszych przyjaciół, czy sami byli/są na
zasiłku. A może znają kogoś takiego, nawet jeśli miałby to być bardzo daleki
znajomy? Zacznijcie liczyć, jak bardzo liczna musi być ta sławetna armia
nierobów na państwowej zapomodze.
Zwykły Człowiek
"Trzy razy odmówisz pójścia do wskazanej przez Urząd roboty i wylatujesz." W praktyce: - Dzień dobry, ja po pieczątkę do Urzędu Pracy... - Co? - No na rozmowę rekrutacyjną... -> A rekruterom już witki opadają i nie chcą raczej przyjąć do pracy takiego nieroba. Ot.
OdpowiedzUsuńNie mi się zdarzyło, ale bliskiej osobie - więc wierzę w takie typy. Ba, jak mój tata szukał pracy, to często go traktowali na zasadzie "podbijemy panu pieczątkę ale o pracy niech pan nie marzy" lub "pan po pieczątkę, już podbijam"