wtorek, 30 września 2014

Naród leni i nierobów



Każdy z was nieraz już słyszał o tym, jak to zasiłki dla bezrobotnych powodują, iż olbrzymiej liczbie Polaków nie chce się pracować. Jeśli ktoś posługuje się właśnie takim argumentem w dyskusji, znaczy to, że nawet nie chciało mu się wcześniej zweryfikować powtarzanych przez siebie kłamstw. Wizja śmierdzących leni, siedzących od kilku przynajmniej lat w domu i pobierających od państwa pokaźne sumy, zrodziła się z niewiedzy, złej woli i zwyczajnego draństwa domorosłych neoliberałów.

Czy przyznawanie zasiłków może prowadzić do patologii i zniechęcania ludzi do podjęcia uczciwej pracy? Owszem, może. Tylko mówimy tu o sytuacjach, które w Polsce nie mają miejsca. Silny, zdrowy chłop, który brzydzi się zasuwania na magazynie, nie może nagle stwierdzić, iż woli siedzieć na bezrobociu i pobierać regularnie pieniążki z Urzędu Pracy.  Żeby w ogóle marzyć o jakimkolwiek wsparciu, trzeba spełniać szereg kryteriów, a i tak pomoc udzielona przez państwo w najbardziej optymistycznym (i cholernie rzadkim) przypadku trwa około roku.

Jak zostać nierobem

Przez całe swoje dorosłe życie pracowałem na umowach cywilnoprawnych. I wiecie co? Mimo, iż sześć ostatnich lat spędziłem w jednej firmie, to w przypadku zwolnienia nie przysługuje mi nic. Żadnego zasiłku, niczego. By uzyskać wsparcie finansowe, musiałbym być przez ten ostatni rok zatrudniony na umowę o pracę. Bez tego ani rusz. Co więcej, jeśli owa umowa zostałaby rozwiązana z mojej winy, lub za porozumieniem stron, prawo do zasiłku zyskałbym po upłynięciu sześciu kolejnych miesięcy. Oczywiście, jak powszechnie wiadomo, dla polskiego lenia głodowanie przez tak krótki okres czasu to nic, a już na pewno nie zmobilizuje go do podjęcia innej pracy! W końcu lepiej położyć łapę na państwowej kasie, prawda?

No dobrze, załóżmy, że jednak nasza lewacka dusza nie została sprowadzona na drogę prawości i liberalizmu i przyznano nam pomoc finansową. Chwyciliśmy Pana Boga za pięty i już nigdy nie będziemy musieli pójść do pracy! A przynajmniej przez najbliższe 180 do 365 dni, gdyż na tyle przewidziany jest okres pobierania zasiłku (uzależniony od skali bezrobocia, jakie panuje w danym powiecie). Nadal za długo? Nierobom w dupach się poprzewraca od takiej ilości wolnego czasu? To poczytajcie dalej:

Gdybym teraz poszedł do Urzędu Pracy, z całą pewnością zostałbym olany. Oferty dostawałbym rzadko i nikt by na mnie nie naciskał, bym je przyjął. Dlaczego? Ponieważ nie przysługuje mi zasiłek dla bezrobotnych. Ci, którzy jednak przyjmują pieniądze od państwa, już w tak komfortowej sytuacji nie są. Trzy razy odmówisz pójścia do wskazanej przez Urząd roboty i wylatujesz. A już oni tam się postarają, żebyś jak najszybciej przestał figurować na ich liście.

Armia ludzi na zasiłkach?

To tylko kilka punktów zamieszczonych na stronie jednego z powiatowych Urzędów Pracy. Tych obostrzeń jest więcej i jeśli ktoś chce się w nie wgryźć, proszę bardzo. Chciałem tylko pokazać, jak nasze "rozbudowane państwo socjalne" rzekomo rozrzuca forsę na prawo i lewo.  

Oczywiście, możemy podyskutować o moralnej stronie przyznawania zasiłku bezrobotnym. Wielu jest takich, którzy uważają, iż jakakolwiek, nawet najskromniejsza pomoc ze strony państwa jest nie do pomyślenia. Jednak twierdzić, że w naszych polskich warunkach rozpieszczamy w ten sposób ludzi i uczymy ich jak się byczyć...

Cóż, można i tak. Przecież poglądy lepiej budować w oparciu o ładne hasła, którymi łatwiej nawalać swojego konkurenta po łbie, niż o fakty, prawda?

Na koniec zaś polecam mały eksperyment: zacznijcie wypytywać waszych przyjaciół, czy sami byli/są na zasiłku. A może znają kogoś takiego, nawet jeśli miałby to być bardzo daleki znajomy? Zacznijcie liczyć, jak bardzo liczna musi być ta sławetna armia nierobów na państwowej zapomodze.

Zwykły Człowiek   

1 komentarz:

  1. "Trzy razy odmówisz pójścia do wskazanej przez Urząd roboty i wylatujesz." W praktyce: - Dzień dobry, ja po pieczątkę do Urzędu Pracy... - Co? - No na rozmowę rekrutacyjną... -> A rekruterom już witki opadają i nie chcą raczej przyjąć do pracy takiego nieroba. Ot.
    Nie mi się zdarzyło, ale bliskiej osobie - więc wierzę w takie typy. Ba, jak mój tata szukał pracy, to często go traktowali na zasadzie "podbijemy panu pieczątkę ale o pracy niech pan nie marzy" lub "pan po pieczątkę, już podbijam"

    OdpowiedzUsuń