czwartek, 18 września 2014

Korwiniści i związkowcy w jednym stali domu



Prawdziwy korwinista nie znosi związków zawodowych, obwiniając je o działanie na szkodę naszego państwa. Leniwi, głupi, niekompetentni, przedkładający indywidualne interesy nad dobro Polski – tak właśnie przedstawiani są przez neoliberałów działacze związkowi. Jaka jest prawda? Nie wiem. Nigdy nie przynależałem do związku zawodowego, ani nie miałem też żadnej styczności z jakimkolwiek związkowcem. Nie tym chciałbym się dzisiaj zająć. Bardziej ciekawi mnie to, z jak olbrzymią niechęcią spotykają się organizacje, które wprost deklarują, iż ich główny cel to ochrona i walka o wpływy reprezentowanych przez siebie grup społecznych. Taki jasno deklarowany egoizm jest bardzo źle widziany. Tymczasem prawda wygląda tak, iż typowy korwinista przeważnie bywa takim samym egoistą, jak każdy przedstawiciel „Solidarności”, czy OPPZ-u.   

Jak powszechnie wiadomo, neoliberałowi absolutnie nigdy nie chodzi o własny interes, tylko o dobro Polski. A że w wyniku wprowadzenia w życie wolnorynkowych reform sam zyskałby na tym wiele? No przecież WSZYSCY by na tym wygrali. Wiecie, kłania się tu teoria skapywania, większego tortu do podziału i innych tego typu dyrdymałów. 

Tylko dlaczego jeszcze nigdy nie spotkałem (ani też nie czytałem żadnej wypowiedzi) neoliberała, który stwierdziłby, że on sam w takim idealnym świecie pewnie nie zajmowałby eksponowanego stanowiska, zajęty raczej wykonywaniem pracy fizycznej, lub czegoś w tym stylu? Zwolennicy ultra-kapitalizmu nie bez przyczyny wywodzą się spośród przedsiębiorców, ekonomistów i ludzi młodych. Dwie pierwsze grupy ewidentnie działają we własnej sprawie. A młodzi? Zaraz do tego dojdziemy, wpierw skupmy się na innym aspekcie tej sprawy.

Do roboty, j****e nieroby!

Dobrze, załóżmy na chwilę, iż korwiniści mają rację. Wolnego rynku (w jego skrajnej postaci), nie popierają wyłącznie lenie, nieroby i nieudacznicy, którzy zamiast pogodzić się z własną ułomnością, próbują ściągnąć za sobą innych, bardziej utalentowanych rodaków. Czy taka łajza odda swój głos na partię promującą ludzi silnych? Neoliberałowie uwielbiają powtarzać: człowiek jest istotą racjonalną, dlatego sam najlepiej potrafi zadbać o swoje dobro. Wynika z tego jasno, że racjonalnie działająca jednostka nie zagłosuje wbrew swoim interesom. Tak, jak członek związku zawodowego nie spojrzy nawet w stronię partii stricte wolnorynkowej, tak i przedsiębiorca nie poprze socjaldemokratów. Czy mało zdolny pracownik, nie mający żadnych szans na awans wsparłby ustrój, w którym praca jest wszystkim i każdego z nas ocenia się wyłącznie przez jej pryzmat?

Logika - tak silnie eksponowana w korwinistowskich wywodach - wyraźnie więc podpowiada, iż wprowadzenia ultra-kapitalizmu chcieliby wyłącznie ludzie silni i przedsiębiorczy. Tacy, którym pełna swoboda gospodarcza po prostu się opłaca.

Ot, taka interesowna bezinteresowność.

Młodzi dla Polski

No dobra, to co z tymi młodymi? Może to właśnie oni postrzegają inaczej ten świat i w pierwszej kolejności kierują się wyznawanymi przez siebie ideałami? Oczywiście, nie sposób tego wykluczyć. Jednak uderzające jest to, iż owe szczytne ideały jakoś zawsze idą w parze z naszym osobistym dobrem.  

Mylą się ci, którzy gwałtowny wzrost liczby zwolenników Kongresu Nowej Prawicy wśród młodych tłumaczą nieznajomością postulowanych przez KNP haseł. O nie, większość wyborców Korwin-Mikkego doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda program wyborczy tej partii.    

Zachęcam was do poczytania komentarzy młodych korwinistów umieszczanych w Internecie. Żywiona przez nich pogarda do "leni" i "nierobów" - a więc praktycznie wszystkich prostych pracowników, którym coś z różnych powodów w kapitalizmie nie odpowiada - nieco kontrastuje z żywymi zapewnieniami, iż ich poparcie dla neoliberalizmu bierze się głównie z troski o kraj i rodaków. Co w takim razie stanie się z przegranymi, ludźmi, którzy nie podołają wymogom nowej rzeczywistości? A kogo to obchodzi? Przecież to nie o nas mowa, my tacy nie będziemy. Już jesteśmy silni, przedsiębiorczy, a świat stoi przed nami otworem. W uczciwej rywalizacji zmieciemy wszystkich, a jedyne, co nam może w tym przeszkodzić, to państwo.

Polska pod rządami Kongresu Nowej Prawicy być może będzie rajem dla większości z nas, jednak jego wyborcy nie mają przy tym wątpliwości, że przynajmniej dla nich premier Korwin-Mikke przygotuje odpowiednie warunki pod pomnażanie przyszłych majątków.

Głęboko chowana, wstydliwa prawda?

Czy głosowanie na kogoś, kogo interesy są tożsame z naszymi, to powód do wstydu? Oczywiście, że nie. A jednak boimy się przyznać do tego, iż w popieranym przez nas kandydacie najbardziej nam pasuje to, iż to właśnie jego postać gwarantuje nam największe korzyści osobiste. Oburzamy się na policjantów, którzy nie chcą zrezygnować z przywilejów emerytalnych; rolników, walczących o zachowanie KRUS-u; górników, niezgadzających się na zamykanie kopalni; jednocześnie gdyby to nam zabrano jakikolwiek przywilej, najdrobniejszą nawet ulgę finansową, czy coś w tym stylu, czulibyśmy się fatalnie, uznając przy tym, iż państwo nas okrada i zaniedbuje. Co ciekawe, zupełnie inaczej postrzegane są organizacje zrzeszające przedsiębiorców. One akurat traktowane są w kompletnie inny sposób, jako byty w pełni bezinteresowne, którym jeno tylko dobro Polski w głowie.   
Co by o związkach zawodowych nie powiedzieć, to ich członkowie przynajmniej nie owijają w bawełnę, o co im naprawdę chodzi. Niektóre ich postulaty można spokojnie uznać księżycowymi? Zdecydowanie, ale co to zmienia? Od tego mamy rząd, żeby postawił im tamę. Skoro pracodawcy mogą się zrzeszać, to dlaczego tego samego nie mieliby robić pracownicy? Pracodawcy w ten sposób bronią sie przed socjalizmem i prześladowaniami, natomiast w pełni wolnej gospodarce rynkowej nie musieliby tego robić? Super, pogratulować, tylko dlaczego miałoby to obchodzić pracobiorcę?

To tyle, jeśli chodzi o egoizm w polityce, nasz mały, powszechny, wstydliwy sekrecik.

Cóż, jeśli kiedyś poznam zwykłego człowieka, który przez całe swoje życie zarabiał (i będzie zarabiać do samego końca) poniżej 2 tys. zł. (kwota umowna, uzależniona od inflacji i tysiąca innych czynników), i ów osobnik wyzna mi, iż jego los jest sprawiedliwy, zaś on sam głosuje na neoliberałów, ponieważ mają oni po prostu rację, wtedy może uwierzę w polityczną bezinteresowność. 

Może.

Zwykły Człowiek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz