wtorek, 23 września 2014

Balcerowicz, geje, Żydzi i polscy chłopi, czyli karkołomna wędrówka po uprzedzeniach zwykłego człowieka



Nie lubię dyskutować na temat związków partnerskich, praw par homoseksualnych do adopcji i tego typu sprawach. Rozumiem, że kwestii tych nie można traktować jako kompletnie nic nie znaczących dla naszego życia - albowiem często przyczyniają się do budowania odpowiedniej atmosfery w państwie - jednak patrząc z perspektywy zwykłego zjadacza chleba uważam, iż istnieją setki tysięcy ważniejszych problemów, którymi wypadałoby zająć się wcześniej. Jednak po obejrzeniu wczorajszego odcinka programu "Tak jest", w którym panowie dyskutowali na temat głośnej wypowiedzi jednego z producentów browarów, uderzyło mnie to kompletne niezrozumienie postawy zwykłego człowieka i tego, w jaki sposób należy do niego dotrzeć.

Konfliktem między Dariuszem Michalczewskim a Markiem Jakubiakiem nie zamierzam się w ogóle zajmować (ci z was, którzy jakimś cudem przegapili całą tę drakę, mogą sobie poczytać o niej
tutaj). Znacznie ciekawszy asumpt do dyskusji poddał Jan Tomaszewski, drugi z wczorajszych gości Andrzeja Morozowskiego. 

Pan Tomaszewski ciągle powtarza, że geje psują atmosferę w szatni każdej drużyny sportowej. I wiecie co? Moim zdaniem ma rację. Możemy usiąść i zacząć ronić rzewne łzy nad zacofaniem i nietolerancją naszych sportowców, ale w ten sposób nie zmienimy rzeczywistości. A tak właśnie próbuje się w Polsce zrobić. Nie poprzez powolne uświadamianie i przełamywanie barier, lecz z oburzeniem reagując na fakt, iż Polacy w jednej chwili nie stali się ostoją tolerancji dla homoseksualistów, oraz innych mniejszości.

Zróbmy teraz pierwszy karkołomny zwrot i spójrzmy na chwilę na rok 89/90, czas budowania w naszej ojczyźnie gospodarki wolnorynkowej.

Pierwszy blitzkrieg w historii Polski

Pamiętacie za co dostawało się najmocniej Balcerowiczowi w czasach przeprowadzania reform gospodarczych? Wrogowie byłego wicepremiera ganili go przede wszystkim za rzekome umożliwienie bandyckiej prywatyzacji, oraz - co znacznie ważniejsze - zbyt szybkie i radykalne wprowadzanie zmian.

Lewicowi publicyści często biorą w obronę zwykłych ludzi, którzy mieli najbardziej ucierpieć na działaniach Balcerowicza. Jak od kogoś, kto całe życie spędził w PRL-u, wymagać, by nagle przestawił się na swobodne działanie w kapitalizmie? Jak robotnik, który nie ze swojej winy wychował się w systemie "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy", ma nagle z równą ochotą zacząć ostro rywalizować z innymi?

Nawet jeśli nie było innego sposobu, to musimy przyznać, iż dawny socjalistyczny pracownik musiał poczuć się nieswojo, prawda? Problem w tym, że właśnie w taki sposób ci sami lewicowcy próbują teraz zmienić swoich "ciemnych" rodaków. Przez kilkadziesiąt lat partia i kościół utrzymywali, że homoseksualizm to zboczenie i cios w zdrowe społeczeństwo? Co więcej, tego samego zdania było kilkanaście pokoleń Polaków wstecz? A kogo to obchodzi? Tolerancja ma być już, teraz, natychmiast!

Dlaczego ci Polacy muszą być tacy passe - chlipie kolorowa lewica - dlaczego nie mogą być tacy jak Francuzi, Niemcy, Skandynawowie, u których poszanowanie osób homoseksualnych stanowiło podstawowy budulec przy tworzeniu wspólnoty narodowej. A my? Czy w ogóle powinniśmy być zaskoczeni postawą Polaczków-cebulaczków, skoro zanim jeszcze zaczęliśmy walczyć z gejami, mieliśmy spore zasługi na polu eksterminowania innej mniejszości, żydowskiej mianowicie? 

Mleko naszych matek

Któż z nas nie słyszał o polskim chłopie, który antysemityzm wyssał z mlekiem matki? Zwrot ten od dawna cieszy się niesłabnącą popularnością. Andrzej Leder, autor często  komentowanej książki "Prześniona rewolucja", w swoim dziele nieśmiało sugerował nawet, iż gdyby nie wyprzedzili nas w tym Niemcy i Rosjanie, sami w końcu rozprawilibyśmy się z Żydami. To tylko sugestia, ale już wprost pan Leder napisał, iż nazizm i komunizm zrealizował polskie głęboko skrywane pragnienia.   

Mamy więc polskiego chłopa, od wieków żyjącego w biedzie i gnojonego przez kogo tylko się da. Po wiekach takiego traktowania i konsekwentnego odczłowieczania, gdy przyszła okazja dorobić się tanim kosztem (na rzezi, którą rozpętali inni), to w kimś takim nagle ma się obudzić sumienie, poszanowanie cudzej wartości i przywiązanie do idei humanistycznych?

Dlaczego obrywali głównie Żydzi? Może po prostu dlatego, iż w czasach niemieckich czystek stanowili o niebo łatwiejszy cel do obrabowania? Bo byli przy tym przeważnie bogatsi? Przepraszam, ale gdyby w miejsce żydowskich, wstawić kupców rodem z Chin, zostaliby tak samo ograbieni do gołej dupy, tylko że wtedy antysemityzm zostałby zastąpiony rasizmem.

A kogo do diabła mieli chłopi skubać, innych biedaków? Powodów takiego, a nie innego zachowania polskiego chłopstwa można wymienić kilka (gwoli uczciwości należy przyznać, iż Leder nie pominął ich w swojej książce), zaś traktowanie takich dociekań jako próby usprawiedliwienia holokaustu, należy uznać za przejaw intelektualnej głupoty i zaślepienia.  

Ów legendarny polski antysemityzm nie brał się więc z genetycznej nienawiści Polaków do Żydów, lecz takiego a nie innego kształtu struktury społecznej. W czasie gdy Zachód od kilkudziesięciu lat dokonywał rewolucji gospodarczej, my z trudem dopiero zaczęliśmy wydobywać się z mroków feudalizmu. Tylko co z tego? Zamiast spokojnie zbadać całą sprawę, lepiej rozpocząć krucjatę przeciwko polskiej wrodzonej nienawiści do obcych.

Darwinowski odłam lewicy

Jest w tym coś z darwinizmu społecznego, prawda? Jak inaczej nazwać założenie, iż nietolerancja i wrogość wobec innych bierze się z wrodzonych cech? Czy to się nieco nie kłóci z lewicowością? Jeśli nie, to jako zdeklarowani zwolennicy społecznego darwinizmu, tęczowi lewicowcy powinni wspierać stopniowe usuwanie narodu polskiego z powierzchni Ziemi. No wiecie, w myśl zasady: przeżyć powinni tylko najsprytniejsi, najmądrzejsi i najsilniejsi?    

Walka z uprzedzeniami rozpoczyna się więc nie od zrozumienia przyczyn, jakie stoją za wrogą postawą, lecz załamywaniem rąk nad głupotą i podłością Polaków. A przecież bardzo wiele z wyznawanych przez nas poglądów jest efektem środowiska, w którym przyszło się nam wychowywać, własnych doświadczeń a także dostępu do odpowiedniej wiedzy.

Dlaczego sportowiec na chwilę obecną nie przyjmie w szatni zdeklarowanego geja? Osoby zawodowo parające się sportem to przeważnie prości ludzie, nieoczytani, niewykształceni, którzy całe życie spędzali na boisku/siłowni/hali sportowej. Wystarczy posłuchać wywiadów, jakich sportowcy udzielają dla mediów, by się przekonać, że nie mijam się z prawdą. Spędzając czas wśród innych, podobnych i, ludzi, niby jaki światopogląd mieli zbudować? Przecież do niedawna nawet w środowisku znacznie lepiej wyedukowanych mężczyzn nazwanie kogoś pedałem uchodziło za olbrzymią obelgę. Niby wśród dawnych podwórkowych zabijaków miałoby być lepiej?

Siłą ich zmusić do tolerancji? Można, jednak czy w takim wypadku nienawiść do homoseksualistów nie zacznie po cichu wzrastać, czekając na chwilę, gdy będzie można dać jej upust? Zresztą, co ja tam wiem. Może faktycznie mądrzej postępują ci, którzy ratują świat wylewając piwo "Ciechan" do zlewu.

Zwykły Człowiek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz